Była niedziela. Dzień ten był ważnym dla córek Jacentego, z tego powodu, że młody inżynier zajęty przez cały tydzień w polu, tylko w niedzielę był widzialnym i udzielał się towarzystwu. Na każdą więc niedzielę Balbina i Pelagia gotowały się jak na kampanię jaką lub na wystawę; przygotowywały świéże kryzy, kołnierzyki, kazały prasować najpiękniejsze sukienki; zawijały resztki włosów w papiloty, układały z przyprawionych włosów piętrowe fryzury, — a wszystko to dla wyrobienia sobie małżeńskiéj posady w sercu inżyniera.
To téż jeżeli zwyczajne strojenie zabiérało im parę godzin, to w niedzielę całe prawie rano oddawały się téj ważnéj czynności. Co tylko mogła wymyśleć płodna fantazyja prowincyjonalnych elegantek, próbowano wtedy dla uwydatnienia powabów niewieścich. Pelcia, jako korpulentna i okazała, nie zaniedbywała, o ile się dało, prezentować zalet swéj budowy, gdy tymczasém Balbina, upośledzona od natury w tym względzie, starała się działać środkami więcéj duchowémi, jak melancholijném spojrzeniem, illuzyją, któréj używała obficie dla ukrycia przerażajacéj chudości, bladością twarzy, ku czemu sprowadzała sobie najbardziéj zachwalane blansze z powiatowego miasteczka, — i westchnienia.
W tę niedzielę toaletowe przygotowania przeciągnęły