Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

i ciężka praca na kawałek chleba trzymały go z daleka od hulaszczych zabaw kolegów, zachował dziewiczą prawie wstydliwość i zupełną nieznajomość kobiét. To téż dziwnego doznał wrażenia, gdy uczuł tak blizko siebie młode, piękne, niewinne dziéwcze. Był cały jakby w płomieniach, w oczach mu się ćmiło i na oślep prawie szedł, gdy ją niósł do łóżka. Nie wiedział sam, jak tam zaszedł, jak wrócił napowrót do świetlicy. Dopiéro kiedy ochłonął trochę i upamiętał się, uczuł niezwykłą tęsknotę, jakieś nieokreślone pragnienie. Dwór w Lipczynach nabrał w jego wyobraźni teraz jakiegoś dziwnego uroku, — im więcéj oddalał się od niego, tém mu jakoś smutniéj robiło się w duszy. Wróciwszy do domu, długo bardzo w nocy siedział zamyślony przy oknie; czasami przymykał na chwilę oczy i zdawało mu się, że czuje znowu na piersiach rozpaloną główkę Bronisi, że rozsypane jéj jasne włosy głaszczą mu ręce i myślał sobie o tém, jak piękne byłoby życie jego, gdyby to złudzenie mogło trwać zawsze, a przynajmniéj częściéj się powtarzać. Technik marzył jak poeta jaki. Ale bo któż nie jest poetą w takiéj chwili? Teodor widział ze zdziwieniem, że się w nim jakoś teraz wszystko odmieniło. Wrócił on do kraju z pewném uprzedzeniem i lekceważeniem tego, co zwykłe, wszystko wydawało mu się zacofanem i przestarzałem, młodzieńczą fantazyją pełna wiary w siebie i zarozumiałości, roiła sobie jakieś reformatorskie plany. Tymczasem teraz pod wpływem owego uczucia, które budzić się w nim zaczynało, spokorniał jakoś i zmalał. Ów dwór szlachecki, który mu się dawniéj wydawał, jako ruina przeszłości skazana na zatracenie, nabrał w jego oczach znaczenia i powagi. Nie miałby już dziś pewnie odwagi powiedziéć tego, co powiedział kiedyś panu Jacentemu, że starych ludzi i stare przesądy, jak kamienie na bok odrzucić trzeba, bo dla