szlachtę. Porobił wizyty w sąsiedztwach bliższych i dalszych, przedstawiając się szlachcie i polecając się jéj łaskawości, — tych, którzy zdecydowali się oddać mu wizytę, przyjmował nadzwyczaj gościnnie i wystawnie, dał znaczną sumkę na pogorzelców, nie uchylał się od żadnych składek i ofiar na cele dobroczynne. Tém skaptował sobie całkiem opinię i zaczęto go nazywać poczciwém niemczyskiem. A gdy do tego jeszcze wyuczył się kilku wyrazów polskich i niemi odezwał się parę razy na zjazdach i zebraniach, szlachta z uciechy mało go nie zdusiła uściskami, powtarzając: nasz, jak Boga kocham nasz, i w ten sposób baron Goldberg za pomocą kilku wyrazów, z kiepska po polsku wymawianych, kilkudziesięciu butelek starego wina, którém uraczył braci szlachtę i uprzejmości swojéj, został nobilitowany przez opinię powiatową i uznany za najlepszego sąsiada. Co więcéj sąsiad ten okazał się w krótkim czasie bardzo potrzebnym i użytecznym dla okolicy, stając się pośrednikiem między obywatelami a giełdą wiedeńska. Było to bowiém w epoce, w któréj giełda wiedeńska stała na zenicie swego rozgłosu. Po Galicyji opowiadano sobie cudowne legendy o ogromnych fortunach jakie powstawały w téj zaczarowanéj krainie finansowéj. Sam baron był żywym, najlepszym przykładem takiego szybkiego zbogacenia się, gdyż, jak zaręczał, w przeciągu sześciu lat ze skromnego mająteczku swego, wynoszącego zaledwie kilkanaście tysięcy, przyszedł do milionów, spekulując tylko na giełdzie i kupując różne akcyje.
Przykład taki ogromnie działał na imaginacyję i chciwość, — jaki taki myślał sobie, że jeżeli bankierowi tak się dobrze powiodło, to dlaczegóżby jemu nie miało się stać coś podobnego i czemużby nie mógł zarobić, jeżeli już nie milionów, to przynajmniéj tysięcy. Kilku odważniejszych sprobowało — i udało im się; grając na giełdzie
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/252
Ta strona została uwierzytelniona.