Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/257

Ta strona została uwierzytelniona.

za konieczne pojechać z nim razem, bo chciał jak najprędzéj wyjść z tego stanu niepewności i oczekiwania. Szło o jego egzystencyję. Cały majątek miał na giełdzie i w papiérach, zysk dotychczasowy poszedł teraz na pokrycie różnicy kursów. Trzeba było przynajmniéj ratować kapitał zagrożony. W towarzystwie barona nabiérał otuchy, wiedział, że to jedyny człowiek, który mu pomódz i doradzić może skutecznie. Taka potęga finansowa znaczyła wiele i oparcie się o nią robiło go silniejszym. Ale przybywszy do Wiednia, przekonał się, że niebezpieczeństwo było o wiele groźniejsze, niż sądził. Na giełdzie był sądny dzień, panika powszechna, w któréj większe powagi niż baron Goldberg traciły fortuny, znaczenie i głowę. Kilka domów bankowych zlikwidowano, naczelnicy firm w nurtach Dunaju, lub w kilku granach sinku potasu szukali ucieczki przed rozwścieklonym tłumem zrujnowanych akcyjonaryjuszów, przed kryminałem i nędzą. Czujko stracił większą połowę majątku. Trzeba było ratować, co można było i w tym celu pobiegł do barona. Zastał go w biurze banku budowlanego i zdziwił się nie mało, widząc go spokojnym a nawet w dobrym humorze, pomimo, że akcyje banku, którego był dyrektorem, spadły w przeciągu dni kilku o 82 guldeny. Czujko był pewny, że się nagle podniosły i zapytał o to barona.
— Nie, nie podniosły się, — odrzekł tenże z największą flegmą, — owszem dziś spadły znowu o dziesięć.
— I ciebie baronie to cieszy?
— Tak. Bo to nas może ocalić.
— Ocalić? W jaki sposób.
— Bardzo prosty. Akcyje spadły do bezprzykładnie nizkiéj ceny. Strata nasza wynosi w przeciągu tych kilku dni trzy milijony pięć kroć, a ogólna wartość naszych akcyj podług dzisiejszego kursu jest nie całe sześć milijonów.