niechcąc, aby zostały po nim ślady jego planów i pomysłów nie ziszczonych i różne tajemnice jego życia. Między innémi dobył jeden dokument, któremu się dłużéj przypatrywał i wahał się, czy go wrzucić w ogień, który pochłonął już inne papiéry. Był to arkusz złożony we dwoje, pożółkły i obtargany po brzegach, — a zawierał świadectwo ślubu brata jego Kaźmierza z cyganką. — Dziwna rzecz, że dokument ten tak ważny, na którego zniszczeniu tyle mu zależało, dotąd zachował się nienaruszony. Czujko sam nie umiał sobie wytłomaczyć, dla czego aż dotąd zatrzymał tak niebezpieczny dowód szkaradnego czynu jakiego się dopuścił. Usprawiedliwiał się wprawdzie przed sobą samym zawsze tém, że brata jego w czasie umysłowego rozstroju namówiono podstępnie do zawarcia tego nierostropnego związku, że więc dla honoru rodziny Czujków musiał naprawić to złe i usunąć dokument ślubu z ksiąg kościelnych. A jednak mimo to, nie miał odwagi zniszczyć tego dokumentu. Trzeba bowiém tu dodać dla objaśnienia tego wahania się, że cyganka dowiedziawszy się o zniknięciu aktu ślubnego i oskarzając głośno jego o ten czyn, rzuciła w chwili rozpaczy i wściekłości przekleństwo na niego w słowach: „bodaj on tak marnie zniszczał jak ten papiér.“ Ktoś Czujce doniósł był o tém. Rozśmiał się z téj groźby pogardliwie, a jednak mimo to, ile razy zabiérał się do zniszczenia tych papiérów, zawsze słowa cyganki przychodziły mu na myśl i znalazł się zawsze jakiś powód, dla którego wykonanie zamiaru odkładał na późniéj. Nie przyznawał się przed sobą samym, że to obawa zabobonna wstrzymuje go, łudził się, że ma inne wcale do tego powody, a w rzeczy saméj ten powód był właściwym.
Dziś w chwili powzięcia stanowczéj myśli zakończenia życia, groźba cyganki przestała być straszną dla niego, to téż z zimną krwią zabrał się do zniszczenia aktu.
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.