— Słuchaj mnie — mówił — zawiniłem ciężko przeciw twemu ojcu, przeciw tobie, przeciw wam wszystkim — wiem o tém. Ale nie sama żądza zysku powodowała mną, — przysięgam ci, że nie.
— Dla téj idei, dla któréj poświęciłem szczęście rodzinne, stosunki z ludźmi, własne przyjemności — dla téj saméj idei poświęciłem brata, pokrzywdziłem was wszystkich. Usiądź i posłuchaj — abyś nie sądził mnie gorszym, niż jestem.
Tu zaczerpnął, zmęczony, powietrza i po chwili mówił daléj, trzymając rękę Teodora w swoich dłoniach:
— Powodowany ambicyją, marzyłem zawsze o wielkich czynach, o czemś takiém, co nazwisku mojemu zapewniłoby nieśmiertelność. W czasie kiedym wchodził w świat, oręż spoczywał w pochwie, stosunki polityczne nie dawały wojennemu rzemiosłu pola do popisu. Ale na polu ekonomiczném, przemysłowém wrzała walka w całéj pełni. Rzuciłem się z zapałem na to pole, które u nas bardziéj niż gdziekolwiek leżało odłogiem; uśmiechała mi się nadzieja, że będę jednym z piérwszych w naszym kraju pod tym względem i w dziejach naszego przemysłu chlubną znajdę dla siebie kartę. Być może, iż więcéj duma, niż miłość kraju wiodła mnie do tego; ale bądź co bądź nie była to ani brudna ani nieszlachetna duma. Oddałem się duszą i ciałem urzeczywistnieniu téj myśli i wszystko straciłem na jéj usługi. Chciałem iść na przebój do urzeczywistnienia téj idei. Badając stosunki ludzi, wśród których działać miałem, przyszedłem do tego przekonania, że kardynalną naszą wadą, która udaremniała u nas wszelkie reformy, prace cywilizacyjne, a nawet stała się powodem naszego zubożenia i upadku, była zbytnia serdeczność, miękkość. Chciałem być wolny od téj słabości. W walce o byt zwycięża, rozumowałem sobie, ten, który ma większe
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/267
Ta strona została uwierzytelniona.