kiwań, zwłaszcza, że leśniczy obiecywał dobrą nagrodę. Miał on nadzieję, że więcéj osób uda się ocalić. Ale nadzieja ta go zawiodła. Znajdowano tylko poszarpane kawałki ciał, które z trudnością można było rozeznać do kogo należały. Marek zachęcał ciągle do roboty, szło mu o znalezienie Teodora Czujki; obiecał nagrodę temu, kto go odszuka. Ale karbowy upewnił go, że ten wyjechał ze dworu na dobrą może godzinę przed owym wybuchem.
Rzeczywiście Teodor tylko cudem nie stał się ofiarą strasznego wypadku. Był on tego wieczora u Walerego z propozycyjami pojednawczemi, ale w skutek gwałtownego przemówienia się i brutalnego obejścia Walerego, który na żadne układy się zgodzić nie chciał, opuścił wcześnie dwór Zagajewski.
To go ocaliło.
W taki sposób, oprócz ludzi wyżéj wymienionych, tylko Walery, cyganka i ów młody cygan stali się ofiarą katastrofy, bo matka Walerego także przed kilkoma dniami opuściła dwór w skutek jakichś nieporozumień z synem.