Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, tak. To pana naszego do reszty dobiło. Jeżeli dawniéj pijał w sekrecie, to teraz nie wstydził się już niczego, pijał po karczmach, po szynkowniach do upadłego — z desperacyji.
— To ta po części i słusznie mówią ludziska że brat go dobił. Ale że panna go chciała.
— Ha, był gładki, umiał się przypodobać a nęcił go posag panny, bo on sam nie miał nic. Zagajów należał do naszego pana wyłącznie, dostał go nie po rodzicach ale od ciotki, która go sobie bardzo upodobała. Ożenił się więc i osiadł w Kalenicy tuż pod okiem brata, niby na urągowisko. Powiadają, że raz pan nasz idąc z karczmy spotkał ich jadących powozem — może i prawda, bo odtąd nigdy nie chciał iść w tamtę stronę ku Kalenicy, nawet po pijanemu, a gdy widział kiedy jaki powóz lub bryczkę, to uciekał z gościńca ku lasom. Bał się zapewne spotkać z nimi. Unikał także innych panów, z którymi dawniéj żył w sąsiedzkiéj przyjaźni, jeżeli który z litości go nawiedził, to chował się przed nim, uciekał to do lasu, to do karczmy. Spotkał czasem dziada na drodze, to go zaciągnął nie do siebie ale do karczmy i pił z nim bez upamiętania. I na Leśniczówkę zachodził nieraz po pijanemu do cyganki, która od niego ostatni grosz wyciągała. Mówią że go namówiła do małżeństwa. Czy prawda nie wiém. Cyganka się sumituje na wszystkie świętości, że została jego żoną, ale świadków nie ma. Dziadek przy kościele, co miał być jednym ze świadków, dawno umarł, a służący Tomasz gdzieś się zapodział, że odszukać go nié mogą.
— No, a przecie w księgach kościelnych...
— Otóż widzicie w tym nieczysty interes, że właśnie w księgach kościelnych brakuje téj karty. Sąd dochodził