dadzą sobie w myśli, że rączka ta należała do młodéj i pięknéj osóbki, np. do Bronisi, tak samo może przypuszczał Kowalski, ale autor w interesie prawdy zaprzeczyć musi temu i przypomniéć, że Bronisia niedawno wróciła z klasztoru, a kwiatki sadzone jéj rączką jeszcze nie miałyby z czém chwalić się oku ludzkiemu. To co widział technik w ogródku było wyłączném dziełem staréj Kundusi, którą przed chwilą widzieliśmy na ganeczku obserwującą razem z Bronisią pożar w Zagajowie — i przypominającą o piekących się ciasteczkach. Był to typ staréj panny, typ wszechstronnie wyzyskany przez naszych powieściopisarzy ze wszystkiémi śmiesznościami i przymiotami. Włoskie topole, krzykliwy paw’ — i stara taka klucznica, należały do niezbędnych akcesoryjów dawnego domu. Nie będę więc nudził czytelników powtarzaniem znanego już opisu takich panien, dodam tylko, że Kundusia należała do ostatnich typów tego rodzaju. Było to z kościami poczciwe stworzenie, które nikomu w życiu krzywdy nie zrobiło. Wyglądała jak zawiędły grzybek, zajmowała się u pana Radoszewskiego całém gospodarstwem na którém znała się doskonale, była czynna, ruchliwa, ale zanadto dobre miała serce. Nie chciała nikomu krzywdy zrobić, każdemu chciała dogodzić i dla tego nie umiała nic zaoszczędzić. Radoszewski był z niéj kontent, bo umiała przyjąć gości po jego myśli, starała się odgadnąć gusta każdego, by znalazł na stole to co lubił. Oboje nie pytali co kosztować będzie przyjęcie, byleby u nich w domu nikomu na niczém nie zbywało. Przytém, była przywiązaną do domu, nie jak sługa, ale jak najżyczliwsza przyjaciółka. Bronisię kochała nad życie, a po Bronisi swoją suczkę Pinię. Pinia była jakby jéj córką — na nię przelała miłość macierzyńską, karmiła ją najsmaczniejszémi kęskami, pieściła i broniła od natarczywości dworskich
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.