wielmożnego pana, zaczynał. Ta giętkość charakteru, która pozwala się nagiąć do wszystkiego, zrobiła żydów u nas tak potrzebnymi. Wobec żyda nie potrzeba się niczego wstydzić, można go z góry traktować, wszystko przyjmie i datek i urągowisko i pożartować z niego można, gdy przyjdzie fantazyja; — słowem żyd stał się wygodnym, jak pantofel, który układa się podług nogi, nie uciska, nie czuć go prawie a robi wysługę. Pod tym względem żydzi posiadają niezmierny talent i dla tego umieli wcisnąć się wszędzie. Habe przy panu Radoszewskim pełnił funkcyję finansowego spowiednika i znał lepiéj od niego stan jego interesów majątkowych; — a wskutek téj dokładnéj znajomości coraz mniéj stawał się uczynnym wiedząc, że zrujnowany szlachcic nie będzie mógł już wkrótce dostatecznie się odwdzięczać. Każda jednak odmowa Haby miała wszelkie pozory uczynności; nie dawał nie dla tego, że nie chciał ale tłomaczył się tém, że nie mógł i tak umiał zręcznie ubrać w słowa swoję odmowę, tak zdawał się łamać sobie głowę, nad wynalezieniem sposobu zaradzenia potrzebom dziedzica, że Radoszewski nietylko gniéwać się nie mógł na niego, który choć sam nie miał, to zawsze wystarał się gdzieś, wyszukał, wyprosił a pomógł. Bez Haby Radoszewski dawno już byłby w niemożności prowadzenia gospodarstwa, — on pomagał mu łatać biédę, sztukować interesa, a nawet podtrzymywać w nim wiarę, że wszystko da się jeszcze uregulować. Dla tego Radoszewski nazywał go prawą ręką i wszyscy oficyjaliści tak byli przyzwyczajeni do interwencji Haby, że w kłopotliwych interesach gospodarskich nie do pana, ale do niego wprost się udawali.
Dziś Habe obchodził wieczorem niezwykłe święto. Była to dla niego uroczystość podwójna, bo i syn jego Dawid wrócił z Wiednia po ukończeniu akademji handlowéj
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/53
Ta strona została uwierzytelniona.