myśliła ostatnia moda, jakby, na spętanie. Dzięki téj łatwości przeistaczania się — stanowiącéj charakterystyczną cechę takiego usposobienia, Amalija Goldfinger wyglądała jeżeli nie na wielką damę, to przynajmniéj na wcale szykowną wiedeńską piękność. Była to kobieta jeszcze młoda, białego delikatnego ciała, pulchna z dołeczkami na policzkach i na rękach i z noskiem nieco namiętnie rozdętym. Wargi miała grube, wilgotne, oczy niebieskie jak turkusy na jéj pierścionkach — a włosy jasne — mówię to, o téj odrobinie włosów, która była jéj wyłączną własnością, — włosy te lekko się skręcały nad czołem i to nie za pomocą żelazka, ani szpilki rozgrzanéj, ale wskutek naturalnego popędu do kręcenia — co stanowi także ogólny przymiot żydowski.
Oprócz syna i córki przybył jeszcze jeden gość — Aron Goldfinger. Do niego to najprzód zajechała w gościnę Amalija, bo Sokół po drodze wypadał, zabawiła tam u teścia wraz z bratem swoim dni parę — a teraz Goldfinger stary towarzyszył jéj i odwiózł do rodziców.
Aron Goldfinger przedstawiał znowu innego rodzaju typ żydowski, a mianowicie ten który wyrobił się u nas w skutek ciągłego obcowania ze szlachtą naszą buńczuczną i krzykliwą. I on chodził jeszcze w długim chałacie, ale zrobionym już surdutowym krojem — miał brzuch okazały, który mu dodawał miny i powagi, krótko strzyżoną brodę, spojrzenie pewne, śmiałe, nawet aroganckie. Wyglądał z tém trochę na szlachcica przebranego za żyda. Przejął nawet od szlachty pewne wyrażenia, zaklęcia się, przysłowia, któremi popisywał się chętnie na jarmarkach końskich. A mówił głośno, krzykliwie, jakby chciał, żeby go wszyscy słyszeli. Właściwie był on kupcem żelaza. Zaczął także od małego, bo od sprzedawania podków,
Strona:Michał Bałucki - W żydowskich rękach.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.