Człowieka znudzonego życiem światowem poczęła bawić sielanka. Skromność Zosi i jej niechęć do niego poczęły narkotycznie drażnić nie serce, lecz nerwy hrabiego, i postanowił się oświadczyć.
Pani Konstancja przyjęła chętnie oświadczenie.
— Ale panna Zofja mi nie sprzyja — wtrącił uwagę hrabia.
— Zdaje się panu — rzekła z uśmiechem pani Konstancja, — nieśmiałość nie jest obojętnością. Serduszko Zosi nikim nie zajęte. Za tydzień proszę do nas, a sądzę, że pan będziesz zadowolony z odpowiedzi Zosi.
Po odjeździe hrabiego wróciła Zosia ze spaceru. Dzień był gorący, upalny — Zosia w słomianym, dużym kapeluszu przechodziła przez salon do swego pokoiku.
— Gdzie ojciec? — spytała pani Konstancja.
— Został w altance, w ogrodzie.
— Zostań chwilkę przy mnie.
Zosia usiadła zmęczona, ocierając pot z czoła.
— Mogłabyś zaprzestać tych spacerów, — rzekła niechętnie matka — opaliłaś się jak cyganka.
Strona:Michał Bałucki - Za późno.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.