Strona:Michał Kajka-Pieśni mazurskie.pdf/56

Ta strona została przepisana.

Gdzie niema utrapień, ani boleści,
Rzesza tam anielska słynie z miłości,
On wiecznej chwały Król gości szanuje,
Do stołu zaprasza, winem częstuje,
Końce ziemi, wsze narody
Usłuchajcieże się wnijść na te gody.



O dobrym pasterzu.

Przez pustynie i niwy szedł urodziwy młodzieniec,
Przez głogi i pokrzywy, miał w ręku zbawienia wieniec,
Wołał: „Owieczko miła, gdzieżeś mi pobłądziła?"
I szedł znów bez odwłoki i szedł do górnej krainy,
Przebiegał tam opoki, potem poszedł w doliny,
Wołał: „Owieczko moja, chodź do zbawienia zdroju.“
Uszedł znów czas niemały bez wytchnienia i bez przerwy,
Przez urwiska i stały, przez zarośla i przez krzewy,
Wolał: „Owieczko luba, pójdź, bo czeka cię zguba“.
Potem wszedł pasterz młody między miasta i też sioła,
Rad brzegiem orskiej wody i owieczki swojej woła:
„Owieczko z mego stada, ozwij się, bo ci biada“.
Potem zmierzył swe kroki między drapieżne bestje,
Znalazł je bez odwłoki, lecz owieczka ledwie żyje,
I zawołał: „Owieczko, jam twą tarczą i ucieczką.“
Rzucił się z całej siły, a choć czas ten we krwi brodził,
Choć go wilcy zranili, lecz owieczkę wyswobodził.
„O, owieczko, cóż było, co z mej trzody cię spłoszyło?“
Wziął ją na ramię swoje i poniósł ją bez przeszkody
Przez głazy i wyboje, zaniósł ją do cichej wody
I pieścił ją tam zasie, gdzie trzodę swoją pasie.



Podobieństwo.

Ponad lasem na polance pasła się trzoda owieczek,
Wkoło nich bezpieczne szańce, były rasy „Mazowieczek“,
A zatem wierni pasterze, którzy we własnej osobie
Odganiali od nich zwierzę, strzegli ich jak oka w głowie.