Strona:Michalina Domańska - Fotografje mówią.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

dziwą, nie banalną i broń Boże! nie mającą nic wspólnego z wojną.
To ostatnie było kokieteryjnem wyzwaniem, rzuconem w stronę, gdzie połyskiwała gwiazdka na obciągniętem w szare sukno munduru młodzieńczem ramieniu.
— Tak! o wojnie już dosyć! zawtórowały rozpieszczone i rozkapryszone panieńskie głosy.
— Ale o miłości, a raczej o teorjach miłosnych — także dosyć! stanowczo zadecydował arbitralny akademik. Ja te rzeczy uznaję tylko w życiu i w czynie!
Zerwało się kilka szybko zduszonych chichotów.
— A ja błagam o wykluczenie rozmów o polityce! powiedziała uznana piękność sezonu, panna Halina.
— Byle też nie o modach, ani o ploteczkach najświeższych! odciął młody referent, wiecznie usposobiony zgryźliwie wobec pięknych panien.
— Pozostaje nam więc tylko rozmowa o duchach!
— Ach? jak ja lubię takie rozmowy.
— Kto widział kiedy ducha?...
— Ja nigdy!
— Ani ja... Ani napewno nikt z nas, bo to bajeczki dla grzecznych dziatek!...
— Ja widziałem!