Dziś miał przyjechać wojenny chrześniak. Anna po raz dziesiąty zeszła do przygotowanego dla niego pokoju, aby się przekonać, czy mu niczego nie brakuje. Postanowiła usilnie, że ten urlop spędzony u niej, ten wypoczynek dwutygodniowy, stanie się w jego życiu etapem, oazą, do której myśl wraca dla pokrzepienia i rozjaśnienia. „Jej chłopcu“ musiało być u niej dobrze. Gdy kobieta postanowi sobie rzecz taką, to jej troskliwość potrafi się stać potęgą dobroczynną. — Anna nie znała swego chrześniaka inaczej jak z korespondencji, lecz pomimo to już zdołał zająć w jej życiu miejsce pierwszorzędne.
Nie było w tem nic dziwnego. Była kobietą dojrzałą — i samotną. Na świecie miała tylko brata, od którego dzieliła ją przedewszystkiem — bratowa, a potem wojna.
Pod pozorami sztywnemi, ukrywało się serce gorące, prawdziwie kobiece, spragnione nadewszystko oddania komuś bezużytecznie gromadzonych skarbów czułości. Życie samotne, ustronne i długotrwałe panieństwo wyrobiły w niej egzaltację,