Strona:Michalina Domańska - Fotografje mówią.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Spokoju! — wybuchnął. — Może jeszcze cierpliwości...
— Nie, rzekła słodko. Ja także jestem na żołnierskiej służbie i wiem, jaką wartość ma czas, jaką wagę ma każda chwila — tu na froncie. Szczęście żołnierskie powinno być mocne i pełne, bo jest krótkie. I takie będzie nasze — dziś, bo jutro nie istnieje. Ufaj mi, rotmistrzu...
Obezwładniony nadmiarem niespodziewanego szczęścia, z wrażeniem, że śni mu się nieprawdopodobny sen, w milczeniu spoglądał na nią. Nie znajdował słów.
— Masz teraz oczy zdobywcze, drapieżne jak jastrząb — mówiła, uśmiechając się słonecznie.
— A ty... takie drogie, takie słodkie, takie kobiece... dopiero teraz, kobiece, odpowiedział.
— Ty orle!...
— Ty moja!...
Pili nawzajem szczęście z zachwyconych oczu. Otaczał ich opar czarowny, w którym niknęła reszta świata. Ginęła pamięć i świadomość. Potężnie tętniła jedynie rozkosz istnienia..
...A opodal czaiła się straszliwa groza... Lecz wołanie szczęścia było tem potężniejsze...