Strona:Mickiewicz i Puszkin.djvu/008

Ta strona została przepisana.

roda.[1] A nie tylko młode pokolenie czarował Wallenrod, i starsi, gorętszym duchem zbliżeni ku młodzieży, nie mogli się odjąć urokowi, który ten poemat wywierał. Franciszek Morawski zasiadał do odczytania Wallenroda ze szczerą chęcią posiekania go na zraz krytyczny, którymby mógł poczęstować swoich przyjaciół: Kajetana i Andrzeja Koźmianów. Przeczytał go raz i bardzo słabo pokrajał; przeczytał drugi — i ręka mu opadła: uczuł się zupełnie zwyciężonym[2]. Antoni Gorecki i Dominik Chodźko zapisywali imiona swoje na kartach Wallenroda, jak dwaj przyjaciele greccy na obelisku Sezostrysa.

Tak, Mickiewiczu, my nasze imiona
Piszem na kartach twego Wallenroda.
Jak głaz egipski on wieki pokona...
On imię nasze potomności poda[3].

Ale i reakcya przeciwko temu bezwzględnemu uwielbieniu prędko się zaczęła objawiać. W tym względzie sam poeta wyprzedził swoich krytyków. Jeszcze zanim poemat zaczął się drukować, pisał Mickiewicz do Odyńca: »Z Wallenroda nie bardzo jestem rad, są piękne miejsca, ale nie wszystko mi przypada do smaku[4]« a wkrótce po wydrukowaniu poematu wyrwało mu się listowne westchnienie: »O! gdybyśmy wszyscy (zacząw-

  1. O literaturze polskiej 1830, str. 173.
  2. L. Siemieński. Dzieła T. V, 82—87.
  3. Pisma, Lipsk 1886, I, 87. Na egzemplarzu Wallenroda u Dominika.
  4. Kor. II, 145. Data listu błędnie podana; był on pisany nie 1827, ale 1826, jak to z treści jasno wypływa.