Strona:Mickiewicz i Puszkin.djvu/009

Ta strona została przepisana.

szy ab ego) nie tak prędko drukowali!«[1] Niebawem otrzymał nieśmiałe uwagi Odyńca, wskazujące brak proporcyi w budowie i nierówność charakteru Konrada i przyznał im zupełną słuszność[2]. We dwa lata potem Mochnacki dal swoją znakomitą ocenę Wallenroda w rozprawie »O literaturze polskiej«, a sąd jego o estetycznej stronie poematu utrzymał się aż dotąd bez zmiany. Tylko historyczności Konrada nie podejrzywał Mochnacki i stąd powieść litewska wydawała mu się »dziwną jak mara«, a »prawdziwą jak rachunek«. Dziś wiemy to, czego nie wiedział Mochnacki, że Konrad poetyczny z Konradem historycznym prawie żadnej niema wspólności, ale wszystkie zarzuty, jakie dzisiejsi krytycy czynią Wallenrodowi ze stanowisku estetycznego, zawarte są już w owej ocenie. Tok powieści Mochnacki przyrównał malowniczo do rzeki »nie wszędzie spławnej, nie wszędzie żeglowną linię mającej; nurt jej niestały, zawodny; chyżość strumienia niejednaka. Tu wielki rozlew, wezbranie z brzegów; gdzieindziej wązkie i coraz węższe koryto, tak, że je pieszy wędrowiec żartkim przebędzie skokiem. I na mieliznach nie zbywa! — Te zarzuty dotyczą ekonomii wewnętrznej poematu. Ale sam bohater powieści daleko większemu podlega zarzutowi. Któżby dał temu wiarę? Wszakci ten Wallenrod, ten rycerski krzyżak, pogromca zakonu, jest przecie zakochanym czwartej części Dziadów upiorem!...« »Krótko mówiąc:

  1. Kor. IV, 98. I tu data listu błędna. List pisany nie 1827 ale 1829.
  2. Kor. IV, 102.