Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/103

Ta strona została uwierzytelniona.

chwili usłuchał podszeptów szatańskich, że bunt wielki przeciw dekretom Twoim podniósł się w mej duszy i wyrzekać począłem na tyrańską tego dekretu okrutność, która rodzić się każe ludziom, gotując im męki za życia i śmierć potem straszliwą!
»Zaświecił mi w oczach kordelas wydobyty z tajstry, — a był to ten sam, którym niegdyś w passyi grzesznej zraniłem był ciężko sławetnego Szymona Zacharyasiewicza, że mi litego pasa słuckiego na kredyt dać nie chciał, przedrwiwając sobie z mojej fortuny i parenteli, i na verbum nobile niechcąc poprzestać. I wymachując kordelasem nad głową, zawołałem:
— »Nie bójcie się moi mili, ktokolwiek jesteście! Ja was wybawię od śmierci nikczemnej, ja was ocalę z tej toni, wywiodę was z tej otchłani!
»I nie zważając na straszliwe bole, które każdy ruch budził w członkach moich, zacząłem z nieludzką zaciekłością okopywać kordelasem rów w okół siebie, aby nogi moje ze stężałej gliny wyswobodzić.
»I za dopustem Bożym, glina nie usuwała