Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/120

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy w tym roku, czy temu lat dziesięć albo i trzydzieści, odgadnąć trudno. Zapewne potem namawiał wszystkich znajomych, aby zwiedzali tę grotę, która może była naówczas przystępniejsza niż teraz. Tymczasem albo ukrył w niej swój skarb zanadto dobrze, albo urywające się kamienie puszkę przysypały, dość, że nikt jej nie znalazł... Być może także, że ją woda z innej jakiej groty tam zaniosła.
— To ostatnie przypuszczenie nie podlega wątpliwości. A ja jestem pewny, że drapiąc się wyżej owemi korytarzami, doszłoby się do miejsca, gdzie spoczywają kości Baczmahy.
— W glinie — dodałem. — Zlituj się, tambyś zagrzązł.
— I glinę jadł... Będę ja ją jeść kiedyś i wszyscy będziemy.
— Mówił już o tem Hiob nieboszczyk i dosadniej od p. Baczmahy.
Antoś wrócił po chwili do swoich przypuszczeń:
— Ale ta kostka ze stopy ludzkiej, znaleziona przez ciebie, to może kość Baczmahy?