Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/132

Ta strona została uwierzytelniona.

Spotkało mnie w nagrodę za te słowa wdzięczne spojrzenie panny Józefy.
— Pan widzę ma do niego słabość — rzekła pani Józefowa. — I ja miałam słabość do niego. Przystojny, żwawy chłopiec, dobrze się prowadzi, wszyscy chwalą jego zdolności i pracowitość, mówią, że to młody uczony i że może dojść do pięknego stanowiska. Ale jak na moje imieniny przed dwoma tygodniami zaczęli się do nas schodzić... całe Zakopane... proszę pana, ja nie jestem przesądną, tyle ludzi weszło i wyszło, a jak on chciał wejść, klamka wyleciała z zamku i nie mógł drzwi otworzyć... no, to prawda, że te klamki w chałupach często wypadają, to też na to nawet nie zwróciłam uwagi. Ale kiedy mu drzwi Józia otworzyła z wewnątrz, Filuś, który na nikogo nigdy nie szczeka, a jego znał dobrze, zaczął na niego szczekać. Bardzo mnie to zdziwiło. Proszę pana, wtedy przekonałam się, że psy mają instynkt.
— Cóż mu instynkt powiedział?
— Pan się śmieje? Instynkt mu powiedział, w jakim zaczepnym humorze gość przyszedł. Nigdy go jeszcze takim nie wi-