Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/135

Ta strona została uwierzytelniona.

— Moja ciociu! — zaprotestowała panna Józia — ale nie nieuki...
— Bardzo proszę! pan Adolf ma piękną wieś, ładnie zagospodarowaną...
— Przez ekonoma — wtrąciła panna Ksenia — nieprawdaż panie Bolesławie?
— W samej rzeczy... ale —
— Ale ekonomowi trzeba wydać dyspozycyę — zakończyła ciotka.
— Istotnie... niby trzeba... tak jest... ale — kręcił się pan Bolesław.
— Ale, on tych dyspozycyi nie wydaje? — uzupełniła Ksenia.
— Niezawodnie... zapewne... o ile wiem, nie wydaje... ale jednakże...
— Ale jednakże, gdyby potrzeba było wydawać dyspozycye i samemu gospodarować, toby potrafił — zakonkludowała ciocia, — a pan Antoni nie wiem czy żyto od pszenicy potrafi odróżnić!
— Pewnie... ma pani słuszność... możeby niepotrafił...
— Jakże to było wówczas? — zapytałem. — W jaki sposób zażartował Antoś z pana Adolfa?