Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/138

Ta strona została uwierzytelniona.

Bolesław zachęcony przez pannę Ksenię, a ubezpieczony otrzymanem zezwoleniem ciotki, nabrał rezonu i odgarnąwszy oburącz swoje wąsiska, otworzył oczy nieco szerzej niż zwykle:
— Ha, kiedy panie każą, to odegram tę komedyę.
Z przyniesionych przez górali pledów i zarzutek, urządził sobie improwizowany fotel, usiadł, pogładził jeszcze raz rude wąsy i krótko strzyżoną czuprynę, i rzekł:
— Już mnie niema! niema mnie tu! a są natomiast dwie osoby i będzie się rozgrywał pocieszny dyalog. Oto jest pan Antoni, który siedzi tak: — tu przybrał skromną i pełną uszanowania minę studenta zaszczyconego rozmową z profesorem. — A to znowu pan Adolf. — Teraz rozsiadł się szerzej, przechylając w tył głowę z miną wielkopańską, przymrużył oczy i przetworzył usta, jakby patrzał w chmury, kiedy mu »pieczone gołąbki same wpadną do gąbki«.
Na przemiany przybierał pan Bolesław to jedną to drugą pozę i dyalogował dość zręcznie, w rodzaju naszego Fischera. Jego