Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/147

Ta strona została uwierzytelniona.

przed świtem nie wstaniemy, a na wierch droga jeszcze daleka.
Poszliśmy do przygotowanego na sianie noclegu. Ale pan Bolesław udał się jeszcze pod letnik, w którym, wylazłszy po drabinie, zasypiała w wonnem sianku jego ubóstwiona, i zaśpiewał na dobranoc pięknym swym basem serenadę Schuberta. Z letnika odezwały się oklaski. Po Schubercie przyszła kolej na Moniuszkę, po Moniuszce nastąpiła »Barkarola«. Tego było jednak przewodnikowi za wiele i wzywał co chwila Bolesława do porządku. Ztąd się wywiązał rodzaj duetu:
— W morzu przegląda się
Gwiazda srebrzysta...
Hnetki będzie świtać.
— Jak lustro gładką...
— Noc teraz krótka.
— Toń przeźroczysta...
— No idźcie już spać! i paniam dajcie spać.
— A łódka moja...
— Droga daleka na wierch!
— Skały omija...
— A jutro nie będziecie chcieli odecknąć się.
— Niech ją prowadzi...