Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/148

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja was nie wyprowadzę na czas.
Santa Lucia.
— I będzie wam nie rek.
Widząc jednak, że roztropnością swych uwag i przestróg nic nie wskóra, wziął się inaczej na sposób: Zaczął wtórować Bolesławowi na jakąś góralską nutę, z którą »Barkarola« w żaden sposób zgodzić się nie mogła. Kocia ta muzyka wywołała efekt nadzwyczaj komiczny, szczególnie gdy flegmatyczny Bolesław stracił cierpliwość i przerywając sobie, zaczął gromić górala, że mu śpiewać nie daje. Duet zakończył się chórem: cztery panie w letniku zawtórowały śmiechem szalonym, homerycznym, w którym odróżnić można było pojedyncze głosy. Górował nad niemi dźwięczną gamą głosik panny Kseni. Porwany tą wesołością, zahuczał wreszcie i pan Bolesław swoim basowym śmiechem, który odbity od skał, szeroko po górach się rozległ.
— A to ci się śmieją panowie! — zawołał któryś z górali, nocujący przy watrze. I nowa salwa śmiechu odezwała się z tamtej strony, do nowej panie pobudzając wesołości. Nie