Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/151

Ta strona została uwierzytelniona.

brak nigdy nieproszonych gości, których duchy górskie zsyłają, aby budzić w turyście uśpione entomologiczne talenty. Goście ci tym razem upodobali sobie szczególnie w moich nogach. Przyśniło mi się, że jestem Baczmahą i doznaję sensacyi próchnienia nóg. Czułem, jak mnie zewsząd ugniata cisnąca się na mnie glina i zacząłem jęczeć pod tym uciskiem.

Jęk mnie własny przebudził. Otworzyłem oczy i ujrzałem, że zagrzązłem po szyję... przedemną ponurym blaskiem płonąca gromnica, a tuż za nią stercząca z poziomu łysa głowa ludzka...
Zanim miałem czas opamiętać się, głowa ta przemówiła do mnie znanym mi głosem przewodnika Macieja Sieczki.
— Wstawajcie żywo! już czas!
On to wylazł po drabince do naszego letnika ze świecą w ręku, aby nas zbudzić i pomódz nam się zebrać.
— Pogoda? — zapytałem.
Siąpi kiela tela, ale dzisiok papracki nie będzie. Hnet się ozgajda i będzie po-