Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/162

Ta strona została uwierzytelniona.

cam... — zaczęła ciotka. Ale Maciej nie dał sobie głosu odebrać i mówił dalej:

— A bo rekuratnie!... ja na was nie mogę pokrzykować, wołam i wołam furt, żebyście się mnie dzierzyli, ale choćbym zasipnął, to moje wołanie na nic... Ot, haniok na buli, gwarzę: siądźmy se kany tany, poczekajmy aż pani mama przyjdzie. Ale panienki jak fukną, jak zaczną hipkać po brzyzku a panowie za niemi i tela! A kto winien, Maciej winien.
Zaledwie nam się udało udobruchać Ma-