Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/206

Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze nieco lasy świerkowe niższych regli powlokły się znowu, jak bywa po deszczu, o zachodzie ową ciemno-szafirową aksamitną oponą, której żaden artysta odtworzyć pęzlem nie jest w stanie.
Na wieczorną herbatę przybył, jak zwykle, p. Adolf i tym razem pomyślniejsze nieco przyniósł wieści. Antoś zwolna odzyskiwać zaczął przytomność, od kilku dni już poruszał w gorączce ciągle ustami, szepcąc niezrozumiałe jakieś wyrazy i wołając czasami »mamo«... dziś powiedział kilka słów wyraźnie i z sensem: »boli bardzo głowa«... »kto tu?«... »nie ruszać mnie«... »lepiej dobić«... Lekarze, którzy już czwarte odbyli konsylium, upatrują w tych zmianach pomyślne wróżby i mają teraz stanowczą nadzieję utrzymania go przy życiu. Zamierzona początkowo amputacya nogi okazała się zbyteczną. Z czaszki odjęto kilka okruchów kości i zdaje się, że już tam nie będzie potrzeba ponawiać operacyi. Lewe oko tylko zagasło na wieki, przysłonione opadającą powieką.
Smutną te wieści były pociechą, ale zawsze pociechą.