Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/212

Ta strona została uwierzytelniona.

potu?...« To na mnie tak spadł p. Antoni, jak z nieba... Nie z nieba, ale z tych... ah, le mot ne me revient jamais... z tych piargów!... kłopot niemały i koszt... ale to najmniejsze. Ja się nie skarżę, puisque cela me donne l’occasion do dobrego uczynku. Stryj jego napisał mi, że zdaje opiekę na mnie, bo nie jest w stanie nic przysłać... ma złe urodzaje, proces z właścicielem majątku, długów po uszy i dziesięcioro dzieci... figurez vous, dziesięcioro! No, więc podjąłem się opieki, et je ne manquerai pas wszystko zrobić co się da, aby go ratować...
Tu zwrócił się do panny Józefy z kokieteryą dandysa:
— Panna Józefa mi powie: »Jaki pan dobry«, et je me sentirai recompensé au delà du mérite.
Józia podziękowała mu błagalnem spojrzeniem, pełnem niewypowiedzianego smutku i wdzięczności. W oczach jej szkliły się łzy, usta drżały, chciała coś mówić, lecz słowa uwięzły jej w gardle. Łezka tylko upadła na robótkę, którą trzymała w ręku.
— Teraz ja powiem... c’est a moi le tour...