Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/214

Ta strona została uwierzytelniona.

puszczałem, że panna Józia chce mi się z czemś zwierzyć. Tak było w samej rzeczy.
— P. Adolf postępuje bardzo szlachetnie z p. Antonim — rzekła mi, — jednakże... dziwnie to się stało, że on właśnie objął nad nim opiekę z woli jego stryja... zapewne zechce teraz odebrać jego rzeczy i papiery z dawniejszego jego mieszkania. P. Antoni pewnieby sobie był tego nie życzył, aby jego papiery przeglądano... szczególniej, aby je przeglądał p. Adolf... pan wie, jaką on czuł do p. Adolfa antypatyę... Czy nie możnaby temu przeszkodzić? Pan jeden mógłbyś to uczynić!... Zrób pan to! — dodała, składając ręce błagalnie — pan byłeś zawsze szczerym jego przyjacielem...
Teraz dopiero przypomniałem sobie to wszystko, co mi mówił Antoś w czasie fatalnej naszej wycieczki do owej groty, gdy przypuszczał, że może kark skręcić na usuwającej się z pod nóg ścieżce, polecenia, jakie mi dawał, aby w razie jego śmierci zwrócić pannie Józi znajdujące się w jego papierach listy jej i fotografie. Wstyd mnie ogarnął wielki, że o tem mogłem zapomnieć i że