Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/22

Ta strona została uwierzytelniona.

rym mogłem być pewnym, że mnie nie zechce powstrzymywać w mniej bezpiecznych miejscach. Poszedł ze mną tem chętniej, że był obecnym przy owej rozmowie mej z geologiem, i zagorzał wielkim zapałem do tych poszukiwań.
Doszedłszy do stóp skały, w której, na wysokości może siedmio lub ośmiopiętrowej kamienicy, znajdowała się owa czeluść z ujściem strumyka, zdziwiony byłem zmianą jaka tam zaszła skutkiem dwutygodniowej ulewy.
Z początku zdawało mi się, że zabłądziłem i że to nie to samo miejsce; po chwili dopiero dokładniejszego przypatrzenia się różnym szczegółom, za pierwszą bytnością dostrzeżonym, doszedłem do przekonania, że to skała odmienny przybrała pozór. Przypisywałem to zrazu zmianie oświetlenia, wiedząc z doświadczenia, że pod jego wpływem okolica górska przeobraża się do niepoznania. — Za pierwszą moją bytnością skały oświetlone były z boku, blaskiem zachodzącego słońca, które głębokiemi, długiemi cieniami uwydatniało kontury turni, teraz zaś był to mglisty ranek, a słońce przyświecało z tyłu skały,