Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/221

Ta strona została uwierzytelniona.

miałem polecenie od Antosia i chcę je wypełnić...
Excusez, wybacz pan, ale ja na to zezwolić nie mogę. Nikomu jego papierów przeglądać nie dozwolę...
Podniosłem się. Krew we mnie wrzała.
Spostrzegł to widocznie p. Adolf i dodał słodkim tonem:
— Przepraszam łaskawego pana najmocniej! nikomu ich przeglądać nie mogę pozwolić... nawet panu! Ja tylko jeden mam prawo...
— Jakie prawo? — zagadnąłem szorstko.
— Prawo opieki. Stryj jego i opiekun zlał je na mnie. Mogę panu jego list pokazać... chcesz pan? Ja się o to nie starałem, nie pożądałem tego, je vous le jure. Spadło to na mnie jak z deszczem. Ale skoro je mam, to je mam... et cela me repugne, tem prawem się z kim dzielić. Nie mogę.
Niepodobna było zaprzeczyć słuszności tego rozumowania.
— Nie myślę panu zaprzeczać tego prawa — rzekłem po chwili — ale chciej pan zważyć, że choć Antoś wedle paragrafów prawa, nie jest pełnoletnim, nie jest jednak dzieckiem.