Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/238

Ta strona została uwierzytelniona.

skał i lasów, podniecić siły do większej przeciw widziadłom chorobliwym odporności.
W progu spotkał mnie posłaniec telegraficznej stacyi.
Telegram, jaki mi przyniósł, heroicznem był na moje nerwowe rozprzężenie lekarstwem.
Wiadomość w nim zawarta, ciężką mnie obarczyła troską, lecz oraz obowiązkiem, domagającym się bezwłocznego wyjazdu. Była to sprawa niezwykłej wagi i doniosłości.
Spojrzałem na zegarek, czy czas mi wystarczy, aby zdążyć na najbliższą stacyę kolei, przed przyjściem pierwszego pociągu.
Posłałem po konie, ofiarując się w dwójnasób zapłacić zwykłą cenę jazdy, jeźli na pociąg się nie spóźnię. Tymczasem zabrałem się do pakowania moich rzeczy. Odzienie, bieliznę, książki, papiery, wrzucałem bez ładu do kuferka, motłosząc i przygniatając kolanami, aby się wszystko zmieściło.
O Antosiu, o Józi, o znajomych w Zakopanem nie myślałem już wcale.
Nie minęło dwadzieścia minut, a siedzia-