Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/241

Ta strona została uwierzytelniona.

Kilka lat upłynęło i już niektórzy z tych naszych znajomych nie żyją, a gdyby czytelnicy zgadywać chcieli kto z nich nie żyje, to mógłbym iść o zakład, że nie zgadną.
Gdyby to co piszę było powieścią, artystyczne względy domagałyby się logicznej konsekwencyi wypadków, tak, aby z nakreślonej sytuacyi i narysowanych charakterów wysnuć można nieuchronne na pozór w dalszych losach następstwo. Ale życie nie jest powieścią i na losy ludzkie wpływają niezliczone czynniki, których wszystkich powieść objąć nie może. Działalność tych czynników krzyżuje się i gmatwa tak, iż w życiu nie sposób przewidzieć przyszłości, którą w artystycznie nakreślonej powieści domyślny czytelnik zwykle w połowie tomu już przewiduje. Życie nie jest powieścią.
A śmierć... Rzecz dziwna, że mitologia maluje kupidyna z zawiązanemi oczyma — a nie maluje tak śmierci. Wszakże i śmierć na oślep rzuca swoje pociski, jak miłość. Nikt nie zgadnie kogo pocisk jej pierwej ugodzi. Mówią starzy ludzie: »nikt nie zgadnie kto z brzegu«.