Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/244

Ta strona została uwierzytelniona.

tę dalszą pieczołowitość największą nawet z swej strony okupić ofiarą. Adolf z dniem każdym zbliżał się do celu.
Taki był ich stosunek wzajemny, w chwili, gdy wyjechałem z Zakopanego. Jaki obrót następnie wzięła sprawa, odgadnąć mi trudno. Nie wiem czy Adolf znalazł w papierach Antosia fotografię Józi i owe dwa liściki, o których mi Antoś wspominał w dniu pamiętnej naszej wycieczki. Jużci znaleźć je musiał. Ale czy poznał pismo Józi? i jaki z nich zrobił użytek?...
Czy z ową wyrafinowaną delikatnością, jakiej ludzie mu podobni dają czasem dowody, spalił je i nigdy o nich nie wspomniał? Czy chcąc szlachetnością zjednać sobie Józię, jej oddał? Czy może przeciwnie, znalazłszy się w ich posiadaniu, użył je a raczej nadużył do wymuszenia niemi przychylnej odpowiedzi Józi?
Ostatnie przypuszczenie najmniej mi się wydaje prawdopodobnem. A jednakże...
We trzy lata spotkałem się z młodą parą najniespodzianiej w Franzensbadzie w Caffe-Parku.