Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/25

Ta strona została uwierzytelniona.

przepaścią i tylko tą samą drogą tj. drapiąc się znowu w górę, można będzie powrócić.
Nie ma rady, trzeba skałę okrążyć i dostawszy się na szczyt jej z przeciwnej strony, górną częścią nieuszkodzonej jeszcze ścieżki, dostać się do celu naszej wycieczki. Ruszyliśmy więc tam bez zwłoki.
— Zabierze nam to kilka godzin, ale czasu do wieczora mamy dosyć — rzekł mój towarzysz, wysuwając się przodem.
— Do wieczora? ależ ja dziś do Zakopanego z tobą nie wracam, umówiłem się bowiem z towarzystwem pań, że przyjdę dziś na polanę Pyszną. Jutro chcą widzieć z Bystrej wschód słońca.
— A ja jutro rano idę z naszym profesorem na Lodowy.
— Tam więc poniżej wierchu dzielą się nasze drogi. Dokonawszy dzieła i z bogatą zdobyczą przedpotopowych kości, będziemy na szczycie obiadować. Dziś wybornym mnie zaopatrzono zapasem łakoci.
— I mnie także, a niosę i wina butelkę.
— Doskonale. Schodząc ową ścieżką urwaną, torby zostawimy na górze.