Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/250

Ta strona została uwierzytelniona.

Czy może w samej rzeczy zobojętniała już zupełnie — nawet dla wspomnień? Czy w uściskach p. Adolfa ostygło jej serce, czy zdrętwiało? czy krew przestała krążyć w jej żyłach, czy tętna pulsować przestały, a dusza usnęła snem letargicznym? Nie umiałem wytłumaczyć sobie tej zagadki.
— Spaliłem wszystko, wszystko — mówił dalej p. Adolf — co do ostatniego świstka: powieści, wiersze, rozprawy krytyczne, filozoficzne, notatki, korespondencye socyalistyczne i romantyczne... listów i pamiątek od różnych panien była spora kollekcya... Wszystko spaliłem... z wyjątkiem jednej fotografii...
Spojrzał na żonę. Zdawało mi się, że przelotny blady rumieniec przemknął po jej twarzy.
— Czy państwo długo tu jeszcze zabawią? — zapytałem, aby przerwać milczenie.
— Nie; moja żona już kończy kuracyę. Jedziemy potem do Włoch i na Rivierę, zimę tam spędzimy... Chcielibyśmy także pojechać do Lourdes... — Minę nastroił pobożną.
— Zatrzymają się państwo w Wiedniu?
— Dzień, dwa dni zapewne.