Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

kurtynę na trzy sekundy i ukazać nam to, co się z dołu lepiej widziało. I na tem koniec. Dziękuję.
— Pocóż więc wybierasz się na Lodowy?
— Aby tam zajść, nie po to, aby tam być, siedzieć w kuczki i estetyczne boruchy odprawiać!
— Cóż za dzikie wyrażenia!... A więc wszystkie widoki dla ciebie bez wartości, a wszystkie panny brzydkie?
— Może i nie wszystkie — odpowiedział po chwili.
— A panna Józia?
Postawił marsa na czole i poczerwieniał na twarzy.
— Wiatr zimny, możeby się wina napić?
Zaprotestowałem przeciw tej propozycyi. Obstawałem z całą stanowczością za tem, aby przystąpić do przekąski i napitku, dopiero po powrocie z niebezpiecznej wyprawy.
Torby i pledy mieliśmy w krzaku kosodrzewiny, nieco poniżej szczytu.
— Chodźmy już — rzekł mój towarzysz. — Pogoda nie bardzo sprzyja, może się deszczem skończy. To szczęście, że mgły te lecą górą,