Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/37

Ta strona została uwierzytelniona.

Antoś jednak sądząc zapewne, że chcę iść za jego przykładem, wyciągnął z przerażeniem oba ramiona nad głową i zawołał:
— Nie idź tu! nie idź! ani kroku! — a widząc żem się zatrzymał, dodał: — Przeskoczyć można, ale ta perć odstaje od skały i oderwie się tak jak poniżej z tamtej strony. Spostrzegłem to i dlatego przeskoczywszy, przebiegłem po niej tak szybko. Mnie utrzymała jeszcze, ciebie może już nie utrzyma i runie w przepaść.
— Słuchaj! — rzekłem — i ty nie waż się przechodzić po raz drugi. Pójdę do Kościelisk, sprowadzę górali, przyniosę linkę, po linie się spuścisz na dół, albo do góry cię wywindują.
Zrobił głową gest przeczący.
— Na dół za daleko, nie znajdziesz takiej długiej liny, a do góry mnie nie wyciągną, bo przecież powyżej mojej głowy sterczy ta skała jak sklepienie: liny ztamtąd spuszczonej, nie zdołałbym pochwycić.
— Rzucimy ci jeden koniec liny, a ty przywiążesz ją tam i przedostaniesz się tu do mnie...