Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Porzucę ciało jak futro
W którem się dusza spociła...

— Czy tak mówi Wasilewski?
— Antosiu! miej rozum!
— Do rozum rym rygorozum... ale to dopiero na przyszły rok mnie czeka. Teraz trzeba przedewszystkiem zbadać to wywierzysko.
Zeskoczył z głazu na którem stał i przechylił się o ile mógł pod skalne sklepienie, aby zajrzeć do czeluści nie wstępując na fatalną ścieżkę.
— Gdzież ta woda? — zawołał. — Ani śladu strumyka o którym mówiłeś. Wywierzysko zupełnie suche.
Zaledwie mogłem temu uwierzyć. Strumyczek, który tam znalazłem za pierwszą bytnością, nie był wprawdzie duży, woda jednak ze szczeliny wydobywała się obficie i rozlewała w dwie strony, tworząc rodzaj małego basenu, głębokiego na szerokość dłoni, na przestrzeni co najmniej dwóch metrów, i z łożyska tego spływała na dół wodospadem. Sam rozmiar tego otworu w skale, zbyt obszerny na tę strugę która przezeń wypływała, przed-