Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/59

Ta strona została uwierzytelniona.

Podniosłem się i jednym haustem wychyliłem całą czarkę.
— Daj jeszcze. — Napełnił drugą. I drugą wypiłem.
— Ej, ej, Antosiu! — Pokiwałem mu palcem. — Cóżeś ty zrobił najlepszego! Jakim sposobem wydostałeś się ztamtąd?
— Najprostszym w świecie... ty powiesz: waryackim.
— W samej rzeczy! szalonym być trzeba...
— Nie gderaj już, nie gderaj; oto masz kawałek kiełbasy, ser i chleb. Nie gderaj, bo i tak zasłużoną karę otrzymałem.
To mówiąc, wskazał na swoje nogi.
Teraz dopiero spostrzegłem, że prawą nogę ma bosą.
— Cóż to? wywichnąłeś, czy skaleczyłeś?
— Ale gdzież tam! but zgubiłem.
— But? Jakże można but zgubić, przy takiej przeprawie?
— Przypomniałem sobie opowiadanie Jasia, jak z Maciejem Sieczką wydrapał się na Mnicha nad Rybiem. Kiedy przyszło mu drapać się po nagiej stromej skale, korzystając z każdej szczerby i szpary, aby tam wrazić