Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/62

Ta strona została uwierzytelniona.

soki jak stół, pod którymby się klęcząc, dwóch ludzi mogło zmieścić...
— Mówiłeś, że jak cela dwóch chudych pokutników.
— No tak. Za tą celą wązki korytarzyk...
— Długi?
— Tak jak ja. Bo gdym się wcisnął, wyrzuciwszy gruzy... a ledwie się wcisnąłem... to nogi były jeszcze w przedsieni, a głowa już w przedpokoju. Przedpokój ten ma kształt wywróconego dzbana, wysoki, z dołu wązki, a w górze szeroki. Zmieściłoby się tam ze czterech piwowarów. Ale, zmieściłoby się i dziesięciu, tylko, że większa połowa tego przedpokoju zawalona gruzem od dołu aż prawie po sklepienie. Świeciłem stoczkiem, szukałem kości. Nic nie znalazłem.
— Dlaczegóż tę komorę nazwałeś przedpokojem?
— Lokaja tam nie było... ale przez ten przedpokój można się dostać dopiero do dalszych kompartymentów, lokalów... czy ubikacyi, jak wolisz...
— Wzorowa polszczyzna. Czemuż nie powiesz... komór, pieczar, jaskiń, izb, pokojów...