Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/64

Ta strona została uwierzytelniona.

czeladnej widziałem otwór, z którego kapała woda, ale tam dostać się nie mogłem... to albo tuba, przez którą wołają na służbę z górnych apartamentów, albo może zlew, przez który pokojówka królowej gnomów wylewa wodę ze złocistej miednicy, gdy się jej pani umyje. Woda zaczarowana marznie, sople lodu zwieszają się z otworu, a na podłodze, gdzie krople kapią, leży bryła lodu.
— Tak jak w grocie Magurskiej?
— Zupełnie tak. Otóż i tam szukałem kości i nic nie znalazłem. Izba ta czeladna jak i alkierz są bez wyjścia; wróciłem do przedpokoju, aby po rumowisku, zalegającem większą połowę izby, drapać się jak po schodach do trzeciego otworu, w górze pod sklepieniem. Wygląd tych kamieni zdawał się świadczyć, że dopiero niedawno są na tem miejscu, wszystkie z pod nóg się usuwały za każdym krokiem, tak jakby się nie uleżały jeszcze i dopiero co stoczyły z owego w górze komina. Dostałem się aż na wierzch tej kupy rumowiska, pod samo sklepienie, do szerokiej bramy, zasypanej gruzem, tak, iż tylko głowę tam wychylić zdołałem. Rzuciwszy