Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/79

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przyrzekam... przyrzekam...
Zasnąłem.
Spałem w najlepsze, gdy mnie obudziło lekkie szarpnięcie ramienia i usłyszałem głos Antosia:
— Jest woda, pij!

Przetworzyłem oczy i — zamknąłem je znowu, obróciwszy się na drugi bok.
Nie wiem jak długo spałem, pewnie co najmniej półtory godziny. Gdy się obudziłem, Antosia nie było. Oglądnąłem się wkoło i ujrzałem o parę kroków... jakąś dziwną, nizką a grubą postać, z której w pierwszej