Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/81

Ta strona została uwierzytelniona.

nie... ale czy mi się śniło, żeś mnie budził i wołał: jest woda! pij!
— No, tak — odparł z niechęcią — ale spałeś, a tamta tak się ociepliła, że poszedłem po świeżą.
— Dwa razy po wodę dla mnie chodziłeś? Dziękuję ci serdecznie! — wychyliłem dwie czarki, jednę po drugiej — Wyborna! Ale gdzież to tę wodę znalazłeś?
Powiedział mi miejsce.
— Ależ to pół godziny drogi!
— Niema i kwadransa.
— Bardzo jesteś poczciwy, mój Antosiu!
— A mój manekin jak ci się podobał? Co? Możnaby go do Wiednia posłać... do Rady Państwa? »Stoi i stać chce«, a rękę do góry podnosi, toby i głosować potrafił.
— Daj pokój, gotówby tam jeszcze drugi but zgubić.
— Cóż teraz będziemy robić? pójdziemy ztąd, czy będziemy dalej czytać memoryał pana Baczmahy?
— Słońce jeszcze wysoko, wolimy tu upał przesiedzieć. Czytajmy. A ty próbowałeś odczytywać resztę?