Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/83

Ta strona została uwierzytelniona.

nie go wierne w szczegółach, a tem mniej starać się je spisać w języku XVIII. wieku. Treść tylko podaję, o ile zapamiętam.
Otóż szlachcic opowiada, że wydostawszy się prawie na szczyt góry, którą mu nazwano Stara Robota, (a komu znane Tatry, uderzy go tu nieprawdopodobieństwo, aby tą drogą uciekano do Węgier przed nieprzyjacielem), podczas gdy rodzina jego i towarzysze zaczęli się zniżać ku przełęczy, on zatrzymał się chwilę i wybiegł na kopczyk, aby ztamtąd lepiej zaobserwować, czy już bezpieczni są od pościgu, a przytem raz jeszcze rzucić wzrok pożegnalny na ukochaną krainę.
Kiedy schodząc z tego kopca, postawił nogę na szerokim płaskim głazie, zdawało mu się, że dostrzega jakiś na nim wykuty a zatarty napis; pochylił się, czy chciał się pochylić, aby go odczytać, gdy wtem...
Co dalej się stało, niepomni. Usłyszał jakby blizki odgłos strzału, uczuł jakby mu się ziemia z pod nóg usunęła... i nagle zrobiło się zupełnie ciemno, tchu mu zabrakło i stracił przytomność...
Ile czasu upłynęło zanim przytomność od-