Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/84

Ta strona została uwierzytelniona.

zyskał, nie jest mu wiadomo, przypuszcza jednakże, że minęły... tygodnie, miesiące, a może i długie lata...
Uczuł, że żyje i cierpi niewypowiedzianie, ale ta świadomość życia nie była taka, jaką znał dotąd, jaką się posiada na wierzchu ziemi, lecz inna, zupełnie inna.
Powietrza tam nie było w tej otchłani i nie oddychał. A jednak żył i cierpiał boleśnie straszną mękę. A może było tam powietrze jakieś inne, gazem ciężkim przesycone, którem człowiek oddychać zrazu nie może, dopóki nie przywyknie, tak jak niemowlę, które przyszedłszy wśród męczarni na świat, częstokroć z początku nie może oddechu zaczerpnąć i leży jak martwe, dopóki się oddychać atmosferą ziemską nie przyuczy.
Ocknąwszy się, ujrzał, a raczej uczuł się w pozycyi stojącej, nieco na lewy bok przechylonej. Nogi miał zagrzęzłe blizko po kolana w jakiejś gęstej glinie. Wyciągnąć ich nie mógł, czucie prawie w nich stracił, a kolana tak mu zdrętwiały i zesztywniały, że nie mógł ich zgiąć, aby usiąść lub położyć się. Lewą stroną opierał się o ścianę z ta-