Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/92

Ta strona została uwierzytelniona.

a o czem się dopiero w sześć tygodni przyszedłszy do zdrowia, z żalem dowiedziałem, posyłając panu Sarnickiemu dla powetowania straty, w darze mego kasztanka.

»Temu szeptaniu w prawem uchu, na które żadne medykamenta ani nawet zamawiania nie pomogły, przypisywałem także ten szmer wody, który mi się zdawało raz usłyszeć jakby dochodzący z jakiejś głębokiej przepaści o kilka kroków odemnie. Ale że się to stało właśnie w tym czasie, gdy z ściany większa niż zwykle sączyła się wilgoć, zdawało się prawdopodobnem, że może po wielkich deszczach lub w czasie tajania śniegów, strumień w przepaści płynący, jeźli to był strumień, nabrzmiawszy, głośniejszy niż zwykle szmer wydaje, tak iż go mogłem usłyszeć. Nie mogąc więc w tej kwestyi do żadnej dojść pewniejszej konkluzyi, uskubywałem zwolna z glinianej twardej ściany paznogciem grudeczki i skoro się nazbierała taka gruda jak jabłko, urobiłem z niej kulę w dłoniach, co z powodu boleści, jaki mi każdy ruch sprawiał, z wielką mi przychodziło trudnością, i rzucałem w tę stronę, zkąd