Strona:Mieczysław Pawlikowski - Baczmaha.pdf/97

Ta strona została uwierzytelniona.

cić udało, co z wielkim przychodziło trudem, a gromnicy od niego zapalić nie mogłem przez długi bardzo czas, nie wiem ile dni czy tygodni, że już prawie krzesiwka nie stało i...«.
Aż wreszcie oswojonemu już nieco z wrażeniem światła, gdy zebrał całą odwagę, wezwawszy gorąco pomocy swego patrona — powiodło się zaświecić gromnicę!
Zapłonęła, a on aby nie stracić przytomności, zamknąwszy powieki, na omacki odszukał przygotowane dla niej w glinie miejsce i ustawiwszy ją bezpiecznie, dopiero odważył się oczy otworzyć. Otworzył i musiał zamknąć natychmiast: nie był w stanie znieść tej jasności, w której wszystko migotało mu przed oczyma i czuł, że mu zawraca się głowa i że wyczerpany na siłach emocyami, jakich w dniu tym zaznał, gdyby chciał patrzeć bez wytchnienia, toby zmysły postradał. Otwierał oczy i zamykał i nic niewidziawszy jeszcze, prócz majestatu jasności olśniewającej, przed którym człowiek jak przed cudem Bożym w proch pada, znużony, postradał świadomość i usnął lub omdlał.