Strona:Mieczysław Piotrowski - Złoty robak.djvu/106

Ta strona została przepisana.

Oprzytomniał, wstał odruchowo, rotmistrz zwracał się w tej chwili frontem do niego, Filip dokonywał prezentacji:
— Panowie... Mój przyjaciel — wskazał na Benedykta — anarchista... Rotmistrz von Rickenhoff, właściciel plutonu egzekucyjnego... — i jakby jawnie, w jakiejś ryzykownej bezczelności, iż z całą pewnością nie dotrze, dodał: — kanalia.
— A cóż to za tytuł? — zmarszczył brwi rotmistrz, lustrując niedbały strój Benedykta.
— Puściłby świat z dymem — rzekł wesoło Filip. — A prosię stygnie — powiedział to również takim tonem, że mogło nie dotrzeć, ale też i mogło być usłyszane. Machnął ręką nad talerzami.
— Nic podobnego — przemówił Benedykt i obruszył się przytomnie. — Dlaczego pan mi wmawia?
— Mam nadzieję, spotkamy się... oczywiście — rzekł Filip do rotmistrza, kończąc tym samym rozmowę dość pospiesznie.
Nastąpiło szybkie pożegnanie.
— Przepraszam pana za tę znajomość — rzekł Filip po odejściu rotmistrza. — Ten fornal z nazwiskiem zdobył się na wielki dowcip w jego kasarnianym mniemaniu i krzycząc na mnie rzekomo płaszczył się aluzjami, które koń by rozumiał, i prosił o zaproszenie dla Pianty, która pod moim adresem też wydobyła z siebie najpiękniejsze struny, nie... nie będąc by — plątał mu się język — i od rzeczy, podoba się panu? — Pan pobladł. — Wszystkie światełka wyskoczyły mu na twarz, spojrzał obojętnie na to, co wyszykowali kelnerzy robiąc ze stołu kwiatowy gazon — Pianta — pokazał wzrokiem na towarzyszkę rotmistrza: właśnie wychodzili. — Bo to jest Pianta. Pewno pan słyszał. Słyszy się, słyszy o tej awanturze legendę ludową i szarga się imię nauk ścisłych. Zgubiła mojego ojca. Co do samego faktu, uwiedzenia uczonego, Pianta to duży talent. Proszę tylko nie wierzyć, gdy kto panu powie o tej aferze w lasku dębowym. O tych jakichś niewiniątkach napadniętych przez wybitnego matematyka. Proszę nie wierzyć, wszystko było z góry ułożone. Pianta zgubiła mojego ojca świadomie. Zszedł z tego świata dobrowolnie — odsunął talerz. — To tylko prawda, że się zastrzelił. Afera była zaaranżowana od początku. Aferą kierował rotmistrz. A wie pan, kim on jest? A wie pan, co to jest Pianta? Nie? To jest nazwisko —